Kochany Sehunnie!
Wiesz,
chciałem Ci coś powiedzieć. I z góry przepraszam, że to wszystko jest w formie
listu, ale inaczej nigdy nie zdobyłbym się na to, aby Ci to wyznać. Kiedyś było
inaczej. Już nawet nie mówię o tym jak byliśmy dziećmi, bo te wspomnienia są
dla mnie jak bajka. Nawet nie wiesz jak byłem Ci wdzięczny, kiedy do mnie
podszedłeś i zacząłeś rozmawiać. Zawsze wstydziłem się poznawać nowych ludzi, a
dodając do tego moją sytuację, przeprowadzkę z Chin do Korei, byłem mocno
zagubiony w tym wszystkim. Gdyby nie Ty, pewnie nie poznałbym tylu wspaniałych
przyjaciół, jakimi są Baekhyun, Kai, Suho i reszta naszej paczki.
Skumplowaliśmy się chyba z nimi w gimnazjum, prawda? Praktycznie wszyscy
byliśmy w innych klaskach, ale jakoś się posklejało wszystko do kupy i
zaczęliśmy się trzymać razem.
Wycieczki
szkolne, na które, udało nam się pojechać razem, były świetne, nawet, jeśli te
tępe dziewczyny kazały grać nam w głupie gry, jak butelka, prawda czy wyzwanie,
to i tak mi się podobało, czasami fartem trafiałem na Ciebie. Pewnie Ty czułeś
się strasznie, kiedy musiałeś pocałować chłopaka, ale ja się gdzieś tam w
środku bardzo cieszyłem, kiedy osobą, na którą wypadło byłeś Ty. Wiesz, czas,
który ze mną spędzałeś z mojej perspektywy wyglądał trochę inaczej. Kiedy
nocowaliśmy u siebie zazwyczaj oglądaliśmy horrory, możesz mi wierzyć lub nie,
ale to głośno bijące serce, które na pewno słyszałeś, nie było spowodowane tym,
że bałem się tych durnych filmów z masą wręcz śmiesznych kreatur, tylko twoją
bliskością. Nawet sobie nie wyobrażasz ile razy prawie padłem na zawał, kiedy
seans Cię nudził i zasypiałeś na moim ramieniu, owiewając mi szyję swoim
gorącym oddechem. Moje hormony szalały, ciężko było mi udawać przez te
wszystkie lata, że nic do Ciebie nie czuję. Tak, nie pomyliłeś się, dobrze
przeczytałeś, z Twoim wzrokiem wszystko w porządku. Darzę Cię o wiele
silniejszym uczuciem niż przyjaźń.. Cały czas twierdziłem, że wystarczy mi sama
twoja obecność, ale z drugiej strony, wiedziałem, że gdzieś zamknięty głęboko
we mnie Luhan chciał usłyszeć parę zdań, które pewnie zmieniłoby moje życie w
niebo. Nie wiem, kiedy, zacząłem się
robić o Ciebie piekielnie zazdrosny, nie to, że uważałem, że należysz do mnie,
nigdy tak nie pomyślałem, nie potrafiłem, ale chciałem, żebyś był przy mnie.
Kiedyś mnie pocałowałeś, i nie piszę tutaj o jakiś głupich grach. Nie
wiedziałem, co się dzieje, byłeś piany wzięło Cię na czułości, przepraszam, ja
nie umiałem i nawet nie miałem ochoty protestować. Byłeś blisko, za blisko,
zaczęło mi się kręcić w głowie, przejechałeś dłonią po moim policzku, przeszedł
mnie dreszcz, zmniejszyłeś odległość między nami do zera. Całowałeś namiętnie
doprowadzając mnie do szału i pewnie dawno leżałbym na ziemi, gdyby nie twoje
ręce trzymające mnie mocno w talii i ściana za mną. Kiedy przerwałeś,
zrozumiałem, jaki głupi i okropny byłem, mimo że się do mnie uśmiechałeś, to
wiedziałem, że byłeś niczego nieświadomy a ja cię wykorzystałem, byłem wściekły
na siebie. Odprowadziłem Cię do domu i tam z tobą zostałem do czasu, aż nie
zasnąłeś. Czułem się podle. Poszedłem, zamykając twój dom na klucz, bo przecież
mi jeden dorobiłeś, zresztą Ty do mojego mieszkania też masz. Tej nocy nie
spałem, nawet nie próbowałem i tak nie dałbym rady. Następnego dnia się z Tobą
spotkałem, byłeś taki jak zawsze, uznałem, że niczego nie pamiętasz. Myślałem,
że taki obieg wydarzeń będzie mi pasował, bo nie musiałem słuchać tłumaczeń i
tego jak żałujesz i przepraszasz za to, co zrobiłeś, mimo że to było coś, za co
nigdy nie chciałbym usłyszeć przeprosin, ale nie. Wracając do domu popłakałem
się. Było mi smutno, że mój pierwszy i najcudowniejszy prawdziwy pocałunek z
Tobą, dla Ciebie nie istniał. Przepraszam, że Ci to mówię pewnie wolałbyś
jednak nie wiedzieć. Później nasze stosunki uległy zmianie, odsunęliśmy się od
siebie, pewnie, dlatego, że po tym wszystkim zachowywałem się inaczej, szkoda,
że to prze ze mnie. Po paru miesiącach, już prawie nie spędzaliśmy ze sobą
czasu, to bolało, świadomość, że nie jesteśmy już tak blisko jak dawniej, ale
nie śmiałem Cię winić. Kiedy myślałem, że gorzej być nie może, przyjechał Tao.
Mój brat, który nienawidzi mnie od zawsze. To on miał tu przyjechać dziesięć
lat temu. Tylko, że dwa dni przed jego wyjazdem rodzice zmienili zdanie i to
mnie tu wysłali, ale Ty o tym wiesz. Przed Tobą, Chenem, Byun’em i innym udawał
wspaniałego brata, szkoda, że przez całą moją obecność w Korei nie odezwał się
ani razu. Tak nagle za mną zatęsknił. Musiał zauważyć, że jesteś dla mnie kimś
ważnym, bo zaczął się do Ciebie podwalać, i pożerać wzrokiem przy każdej
okazji. Wczoraj nie wyrzuciłbym go z domu gdyby nie powiedział tych wszystkich
słów, które mnie tak cholernie zabolały. Teraz nie są już one istotne, stało
się, znienawidziłeś mnie, ponieważ zraniłem, bliską Ci osobę, jednego z twoich
przyjaciół, którym ja już pewnie nie jestem.
Dziękuję.
Kocham, Luhan.
Płakałem. Ja
naprawdę płakałem. Napisałem ten durny list, ale i tak nie miałem go jak
wręczyć Sehunowi, bo nie chciał ze mną w ogóle rozmawiać.
Siedziałem
skulony na łóżku, trzymając w ręku prostokątny, biały papier, który był
widoczny nawet mimo ciemności. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do mieszkania.
Pomyślałem, że to Zitao i po raz kolejny chciałam go stąd wywalić. Poprzednią
noc spędził pewnie u Sehuna. Na samą myśl chciało mi się jeszcze bardziej
płakać.
Mój brat nie
był sam, wszędzie poznałbym niski, nieco ochrypły głos Hunnie'go. Ktoś wszedł
do mnie do pokoju i zapalił światło. Tym kimś był Sehun.
- Zgaś to -
powiedziałem ledwie dosłyszalnie, po czym nakryłem się kołdrą, aby nie
zobaczył, w jakim stanie jestem. Posłuchał.
- Dlaczego to
zrobiłeś? - Zapytał mnie, a ja nie miałam zamiaru się tłumaczyć.
- Dlaczego to
zrobiłeś?! Przeciecz to twój pieprzony brat! Luhan do cholery, kiedyś nie
potrafiłbyś czegoś takiego zrobić. – Powiedział z pewnym obrzydzeniem w głosie,
jakby nie chciało mu to przejść przez gardło.
- Mógłbyś,
chociaż nie udawać, że mnie nie widzisz. Kiedyś... - podszedł do mnie i pozbył
się kołdry, w której okrywałem swoją zapłakaną twarz.
- Kiedyś było
inne - wyszeptałem w niewyraźnie w małego jaśka, ale i on został mi brutalnie
wyrwany z rąk.
Jego oczy
przyzwyczaiły się już do ciemności, więc bez problemu zauważył moją zapuchniętą
twarz. Zrobił bardzo zdziwioną minę, kiedy zobaczył moje łzy, w końcu to nie
było coś, co widział często. Rzadko mi się to zdarzało przy kimś. Pod wpływem
impulsu przytuliłem się mocno do niego, mocząc mu koszulkę, ale miałem to
gdzieś, bo ta głupia woda po prostu wyciekała mi z oczu, nic nie mogłem na to
poradzić. Korzystając z okazji, wsadziłem list do jego tylnej kieszeni i przez
chwilę czułem się na swoim miejscu, w ramionach Sehuna.
- Co ty
wyprawiasz?! - zapytał zdenerwowany.
- Przepraszam
- popatrzyłem mu jeszcze w oczy i postarałem się uśmiechnąć - ty też kiedyś
pozwalałeś mi się do siebie przytulać. Nie tylko ja się zmieniłem.- Nastąpiła
chwila niezręcznej ciszy. Spuściłem głowę w dół, wyminąłem go i wyszedłem na
klatkę schodową, odprowadzony triumfalnym wzrokiem mojego kochanego braciszka.
Trochę to
dziwne, że doszło do momentu, kiedy czułem się niekomfortowo we własnym domu.
Sehun pewnie zaraz po tym jak zniknąłem zaczął się dobrze bawić w towarzystwie
Tao. Nie miałem mu tego za złe, przecież nie miałem prawa mu rozkazywać.
Poszedłem do
Baekhyuna. Był trochę wściekły, że wpakowałem się mu do domu o pierwszej w
nocy, ale kiedy spojrzał na mnie, jego nastawienie zmieniło się. Zrobił mi
herbatę, przytulił mnie, a ja opowiedziałem mu o wszystkim, co się wcześniej
wydarzyło, nie pomijając szczegółów. Powiedziałem też, że wyjeżdżam, decyzję
pojąłem, kiedy przekroczyłem próg mojego apartamentu. Pieniądze miałem cały
czas, więc mogłem stwierdzić, że firma rodziców raz się na coś się przydała.
- Lu, jesteś
pewny. Może z nim pogadaj.
- Nie chcę, on
jest zaślepiony Tao, wierzy we wszystko, co ten idiota powie. Zresztą jak
miałbym z nim żyć, skoro on już się nawet przy mnie nie uśmiecha. Skoro nie
jestem osobą, przy której on może robić to, co ja kocham w nim najbardziej, to
nie jestem jego wart, ani jego ani jego uśmiechu. - Po tym, co powiedziałem
głos mi się załamał. Byun to zauważył.
- Już,
spokojnie Lu, jestem przy tobie. - Uspokajał mnie długo, ale pomogło, ponieważ
w końcu zasnąłem.
Następnego
dnia czułem się już lepiej. Baek miał pracę na dziesiątą, dlatego zawiózł mnie
na lotnisko żebym mógł kupić bilety na lot do Chin. Potrzebny był mi tylko
jeszcze jakiś koc i poduszka, bez których de facto nigdzie się nie wybierałem.
Wszedłem do pierwszego lepszego sklepu i znalazłem brązowy, bardzo milusi w
dotyku kocyk i jaśka, zapłaciłem za nie i udałem się do Baekhyuna. To wcale nie
było tak, że czekałem na jakąkolwiek reakcję od Sehuna na mój list.
Najwyraźniej miał głęboko gdzieś moje uczucia.
Nie miałem ochoty na nic do jedzenia, położyłem bilet na stole, ułożyłem
się wygodnie w łóżku Byun’a i zasnąłem.
- Hej i jak
się czujesz? - usłyszałem zatroskany głos przyjaciela, zaraz po przebudzeniu.
Nie byłem pewien ile tak leżałem, ale za oknem było już ciemno.
- W porządku,
wiesz bywało ze mną lepiej, ale poradzę sobie - starałem się uśmiechnąć, ale
chyba mi nie wyszło.
- Na kiedy
masz bilety?
- Na jutro
wieczór.
- Jesteś
pewien, że tego chcesz?
- Kurwa,
Baekhyun oczywiście, że nie chcę. Najchętniej grzałbym dupę w ramionach Sehuna
albo, chociaż gdzieś przy nim, ale niestety to miejsce ostatnio zajmuje mój
„opiekuńczy” braciszek, który miał sprawdzić, co u mnie a w gruncie rzeczy za
dwa dni będę z powrotem w Chinach, ponieważ zabrał mi kogoś, na kim zależy mi
najbardziej na świecie.
- Od początku
mi ten cały Tao nie pasował.
- Chociaż ty
nie zostałeś oślepiony.
~ Baekhyun
- Odbierz, no
odbierz to, debilu – pomyślałem wkurzony do granic możliwości.
- Baekkie! No
hej, co tam? – usłyszałem jego wesoły głos po drugiej stronie słuchawki.
- Co tam? Ty
się pytasz co tam? U mnie zajebiście, ale u ciebie z tego, co wiem to nie jest
tak pięknie. Za dwadzieścia minut widzę cię w mojej kawiarni...
- Ale ja
jestem...
- Gówno mnie
obchodzi, z kim jesteś i gdzie jesteś,
teraz radziłbym ci już zebrać tą zgrabną dupę i zapierdalać do
wyznaczonego miejsca.
- Ale...
- Żadnych,
kurwa, ale, idź już. – Rozłączyłem się. Tak jak się spodziewałem, ten durny
dzieciak przyszedł prawie na czas. Każdy wiedział, że mi w takim stanie się
niczego nie odmawia, bo zazwyczaj źle się na tym kończy.
- A więc? O
czym chciałeś rozmawiać?
- Jesteś
debilem.
- Fascynujące,
to jest aż tak ważne, żebym musiał zostawiać Tao samego? Nie wiem czy wiesz,
ale…
- Tao. Tao.
Czy ty siebie do cholery słyszysz? Luhan wyjeżdża dzisiaj wieczorem do Chin i
raczej zamierza tam zostać, a ty się martwisz kolesiem, którego znasz dwa
miesiące? Myślałem, że twoja więź Luhanem jest trochę bardziej szczera i
trwała, ale jednak się chyba myliłem, bo masz gdzieś to, że możesz już nigdy go
nie zobaczyć.
- Jak to
wyjeżdża do Chin, dlaczego?
- Nie no,
ludzie trzymajcie mnie, bo ja ci chyba zaraz coś zrobię. Powiedz, że
przeczytałeś ten pieprzony list, który włożył ci wczoraj do kieszeni.
- Żadnego
listu na oczy nie widziałem. – Załamałem się i pięknie mu to pokazując,
przyjebałem głową w stół.
- To teraz idź
do swojego mieszkania i poszukaj tego skrawka papieru i módl się o to, żeby nie
był w śmieciach. Luhan wylatuje o dziewiętnastej, wiesz on myśli, że go
nienawidzisz. Masz dwie i pół godziny na przemyślenie wszystkiego, a teraz
zejdź mi z oczu, bo już nie mam do ciebie siły – wyszeptałem.
~Sehun
Nawet nie słyszałem ostatniego
zdania przyjaciela, bo wyleciałem jak z procy z tej kawiarenki i pobiegłem jak
najszybciej do domu. Dziękowałem światu, że Lu mieszkał stosunkowo blisko.
Zdyszany wszedłem do mieszkania.
- Tao,
widziałeś jakąś białą kopertę w domu? - Zapytałem widząc Huanga siedzącego w
pokoju jego brata.
- Chodzi ci o
to?
- Całkiem
możliwe - podszedłem do niego i wyrwałem mu kartkę z rąk.
Zbiegałem po schodach jak wariat,
ale nie mogłem marnować czasu. Minęło już pół godziny, a dojazd na lotnisko
zajmował kolejne półtora. Wsiadłem do auta i otworzyłem niezaklejoną kopertę.
Kończąc czytać z szoku upuściłem list na kolana. Wypuściłem długo wstrzymywane
powietrze z płuc i ruszyłem w stronę Luhana. Im byłem bliżej tym bardziej się
stresowałem. Kiedy dojechał na miejsce zobaczyłem, że ludzie wsiadają, już do
odlotu. Pobiegłem w jego stronę, ale nigdzie w pobliżu nie widziałem blond
czuprynki. Chciałem wbiec do samolotu, ale jakaś wychudzona stewardessa mnie
zatrzymała.
- Przepraszam,
poproszę bilet – powiedziała irytująco słodkim głosem.
- Nie mam, mój
kolega go ma, a idiota wsiadł już do samolotu.
- Przykro mi,
nie może pan wejść.
-Rozumiem - Nie myśląc o
konsekwencjach delikatnie przesunąłem, dziewczynę i zacząłem biegać po całym
samolocie szukając Luhana. Kiedy go znalazłem, złapałem go za rękę, zacząłem
ciągnąć przez środek, aż do wyjścia.
- Co ty tutaj
robisz, pojebało cię? - Luhan był wściekły, nie wiedział, co się dzieje.
- No chyba
ciebie pojebało, że cię gdzieś puszczę, po tym jak przeczytałem ten list.
~Luhan
Szczerze
mówiąc byłem w szoku, ostatnią osobą, jaką spodziewałem się zobaczyć był Hunnie. Przez chwilę myślałem, że leci do
Chin, nie pozwoliłbym mu, ale nie. On miał w planach wpakować mnie do swojego
auta i wywieźć w kompletnie nieznane mi miejsce. Całą drogę do samochodu
trzymał mnie za rękę, słyszałem, że przepraszał jakąś kobietę za to, że ją
popchał po czym oznajmił, że nigdzie nie jadę.
Siedziałem
obok niego na miejscu pasażera. Sehun był obok mnie? Nie wierzyłem. Nie po
tamtej nocy. Dojechaliśmy nad jakąś rzekę. Muszę przyznać, że było tam
ślicznie. Usiedliśmy na ciemnozielonej trawie, obok szumiącej wody.
- Dlaczego po
mnie przyjechałeś? Przecież mnie nienawidzisz, mówiłeś, że kiedyś byłem inny -
wiedziałem, że mówiąc to wszystko tylko sobie szkodziłem, ale nie chciałem
robić sobie nadziei.
- Ja pamiętam
wszystko, o czym pisałeś do mnie w tym liście – kiedy wspomniał o tej kartce
papieru poczułem rumieńce, bo przecież tam wyznałem mu swoje wieloletnie
uczucia, jakimi go darzę.
- Ale...
- Daj mi
skończyć - powiedział spokojnie.
Nie
zamierzałem przerywać i tak nie wiedziałbym, co mam powiedzieć. Byłem tym
wszystkim tak zawstydzony. Pisząc ten list myślałem, że już go nigdy nie
zobaczę.
- Wcale nie
żałuje, że do ciebie zagadałem jak miałeś te durne dziesięć lat, to było
najlepsze, co w życiu zrobiłem, bo dzięki tej krótkiej rozmowie cię poznałem i
teraz tu jesteś. Te gry, które dziewczyny wymyślały wcale nie były głupie, w
gimnazjum w życiu inaczej nie miałbym możliwości bycia z tobą tak blisko. Serio
myślisz, że na tych horrorach zasypiałem od razu po tym jak kładłem głowę na
twoim ramieniu?
- Tak, a nie?
– Zdziwiłem się.
- Nie, fakt
zasypiałem, ale nie od razu. Gdybym wiedział, że serce wali ci przeze mnie to
nie skończyłoby się tylko na spaniu na twoim ramieniu, oj uwierz, że nie. W
trzeciej klasie gimnazjum byłem już trochę bardziej śmiały, niż ci się wydaje,
ale musiałem być też głupi skoro nie skojarzyłem pewnych faktów. - Chciałem coś
powiedzieć, ale miałem nie przerywać.
- I teraz
słuchaj bardzo uważnie. Wcale nie zapomniałem o tym jak cię pocałowałem. –
Wytrzeszczyłem na niego oczy i miałem wrażenie, że chyba dość szeroko
otworzyłem usta. Nie moja wina, że nad tym nie panowałem. - Nie wiem jak mogłeś
pomyśleć, że mi się nie podobało, bo to był najpiękniejszy moment mojego życia,
tak się cieszyłem, że w końcu mi się udało zmniejszyć między nami dystans do
zera... Kiedy przerwałem pocałunek byłeś taki skołowany. Myślałem, że było to
dla ciebie obrzydliwe czy coś.
- To nie był
smutek, to była złość, pomieszana z rozpaczą, ponieważ myślałem, że jesteś
niczego nieświadomy i byłem wściekły na siebie, że cię wykorzystałem…
- Ciiii. Wiem
to, ale dopiero od niedawana. Wtedy nie chciałem być taki w twoich oczach,
dlatego następnego dnia udawałem, że niczego nie pamiętam, i przez to wszystko
ty płakałeś. To mnie zabolało, kiedy, czytałem twój list o tym, po raz kolejny
wylewałeś przeze mnie łzy, przepraszam.
- To na prawdę
nie zdarzało się aż tak często.
- Masz rację,
wtedy oddaliliśmy się od siebie. Tak bardzo chciałem to przerwać, ale oboje
brnęliśmy w to dalej. Jak tak teraz myślę wystarczyłaby jedna szczera rozmowa
tamtego poranka i wszystko było by o wiele prostsze. Kiedy przyjechał Tao,
praktycznie się do siebie nie odzywaliśmy, chciałem to jakoś naprawić.
Myślałem, że jak się zaprzyjaźnię z twoim „ukochanym” braciszkiem to przy
okazji i nasza relacja się wzmocni, myliłem się, po raz któryś kolei się
myliłem, czemu zawsze musiałem podejmować tą złą decyzję? Kiedy Cię wczoraj
zobaczyłem zamiast cię mocno przytulić, nakrzyczałem na ciebie, bo jednak
polubiłem Tao i nie rozumiałem, dlaczego go wyrzuciłeś, dalej nie wiem. Luhan,
co on wtedy powiedział, że tak ostro zareagowałeś?
- Mało
istotne, to zwykły dupek, powiedział coś okropnego o tobie, w co od razu mówię,
że nie uwierzyłem, ale zdenerwowało mnie to i zabolało, proszę nawet nie każ mi
tego powtarzać.
- Przepraszam.
- Nie będę
więcej płakał. Nie musisz się martwić.
- Bo ja ci na
to nie pozwolę - Sehun przybliżył się do mnie, znowu czułem, że mój świat
wiruje, tylko teraz wrażenie, że mogę upaść nie pojawiło się, ale to pewnie z
powodu Hunnie'go, który przygniatał mnie do trawy. Mało mnie obchodziło to, że
będę cały brudny. Całował mnie tak czule i delikatnie, jak by myślał, że zaraz
się rozsypie. Było mi tak przyjemnie, oddając pocałunki w ramionach ukochanego.
Jeszcze parę godzin temu myślałem, że on mnie nienawidzi. Teraz byłbym w drodze
do Chin, bez przyszłości u boku Sehuna. Nawet nie wiem, kiedy zaczęło padać,
byliśmy cali przemoczeni. Sehun podniósł mnie i przytulił do siebie, chyba
dalej nie zauważył, że zaczęło już dosyć mocno padać. Ale było lato, więc to
nie znaczyło, że było jakoś bardzo zimno. Poczułem dłoń na swojej.
- No chodź,
odwiozę cię do domu.
- Ale ja nie
chcę tam jechać.
- Dlaczego?
- Nie chcę
widzieć Tao, poza tym wolałbym pojechać do ciebie - powiedziałem, odwracając
wzrok.
- W takim
razie jedziemy do mnie.
Wsieliśmy do
auta, droga minęła mi szybko. Naprawdę tęskniłem za tak beztroskimi rozmowami z
Sehunem. Kiedy weszliśmy do mieszkania Sehun wyciągnął ręcznik i położył go na
mojej głowie żebym sobie wytarł włosy.
- Tutaj masz
moje ciuchy i się przebierz, weź sobie gorący prysznic a ja za ten czas zaparzę
herbatę i zrobię coś do jedzenia.
- Jasne -
uśmiechnąłem się do niego, wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki. Tam z
trudem zdjąłem przylegający do mnie materiał i wszedłem do kabiny. Oblałem się
gorącą wodą i nałożyłem szampon do włosów. Tam wszystko nim pachniało, do nieba
brakowało mi tylko jego samego pod tym prysznicem. Umyty wyszedłem i ubrałem
szarą bluzę Sehuna, która była na mnie dużo za duża. Mimo że chłopak był
młodszy to i tak był od mnie wyższy prawie o głowę. Spodnie też były trochę za
luźnie i dobra bokserki też.
Poczłapałem do
Sehuna, który stał w kuchni i coś smażył. Kiedy usłyszał, że już jestem
odwrócił się w moją stronę i szeroko się uśmiechnął. Położył talerze z
jajecznicą na stole i stanął do mnie tyłem. Skorzystałem z okazji i mocno się
do niego przytuliłem. To wszystko było dla mnie takie nierealne, odległe. Ta
chwila była cudowna, ale nie. Nie mogło być idealnie, akurat w takim momencie
musiało się wydobyć z mojego brzucha takie coś.
- Oj, Luluś
jesteś naprawdę kochany, ale może chcesz coś zjeść? - No nie mogłem, czułem się
zażenowany tym wszystkim, co to miało niby znaczyć, głupi brzuch.
- Dobra. -
Chyba wyczuł w moim głosie ten delikty grymas, bo zachichotał cichutko i
zaczęliśmy jeść. Po kolacji, byliśmy już bardzo zmęczeni po dniu pełnym wrażeń,
położyliśmy się w jego łóżku. Po raz kolejny poczułem na sobie jego mocne
ramiona i przysięgam, że żadne głupie „kocham cię” nie wyraziłoby moich uczuć
do niego. Na reszcie czułem się na swoim miejscu.
- Cieszę się,
że w końcu wszystko się ułożyło.
- Tak, ja też
- wyszeptałem a po chwili zasnęliśmy, razem wtuleni w siebie. To
najcudowniejszy koniec dnia w moim życiu.
W sumie nie wiem, co się stało z Tao.
Kiedy następnego dnia wróciłem do domu, nie zobaczyłem go, aż do dzisiaj.
Minęły dwa lata odkąd jestem z Sehunem. Jest idealnie. Mieszkamy w małym domku
jednorodzinnym, na obrzeżach Seulu. Często spotykamy się na piwie z Baekhyunem
i Yeolem jego chłopakiem, Jonginem i resztą naszej licealnej paczki. Na prawdę
nie wyobrażam sobie lepszego życia. Teraz mogę śmiało stwierdzić, że watro było
przeżyć to wszystko, żeby mieć to, co mam teraz, dom, przyjaciół i kochającego
chłopaka.
END
Hejka, na wstępie chciałabym
powiedzieć, że oneshot’a dedykuję Yuki, która męczyła mnie żebym założyła
bloga. Z góry przepraszam za błędy, bo wiem, że są, ponieważ pierwszy raz piszę
jakiegoś fanficka. Jak na razie na bloga będę chyba wstawiać oneshoty, a
później opublikuję paro rozdziałowe opowiadanie, które już zaczęłam pisać.
Chciałabym poznać waszą opinię na temat tego jak shota, dlatego jak możecie to
komentujcie i mówcie mi, co robię źle, ponieważ jestem w tym wszystkim nowa.
^^"